Kiedy Harries zastanawiał się nad filmem o królowej i jego ewentualną obsadą, nadzorował jednocześnie produkcję szóstej serii nagradzanego wielokrotnie serialu Główny podejrzany z Helen Mirren w roli głównej. Na próbie czytanej na której był obecny cały zespół aktorski patrząc na Helen pomyślał ”ona jest królową brytyjskiego aktorstwa i wygląda tez trochę jak Królowa. To może być świetny pomysł - Helen jako królowa”
Dla Mirren, która stworzyła niezapomniane kreacje w teatrze, filmie i telewizji, była to propozycja nie do odrzucenia! The Deal uważam za kawałek świetnej roboty, wiedziałam że będę w dobrych rękach - wspomina aktorka. - To materiał bardzo delikatny, w pewnym sensie również niebezpieczny, więc trzeba być pewnym że ludzie, z którymi się nad nim pracuje mają tę inteligencję i zdolność by przełożyć tego rodzaju historię na ekran, i nie popełnić taniej zdrady, nie zbanalizować tej historii”.
Pomimo wieloletniego doświadczenia, Mirren nie miała oporów by pytać o radę swego ekranowego kolegę Michaela Sheena, którego kreację w The Deal tak bardzo podziwiała. Doradził jej, by pracowała z trenerką wymowy, Penny Dyer, od jak najwcześniejszego momentu, tak, by potem czuła się komfortowo ze swym głosem, akcentem i wszystkimi niuansami, gdy zaczną się zdjęcia. Trenerka zgromadziła również w swoim domu wszystkich aktorów, którzy grali członków rodziny królewskiej, Jamesa Cromwella który miał grać księcia Filipa, Alexa Jenningsa - księcia Karola i Sylvię Ryms - Królową Matkę, tak by mogli się oswoić ze swymi głosami, i na planie nie mieli wrażenia że są grupą ludzi którzy śmiesznie mówią”.
Mirren, tak jak inni aktorzy, była oczywiście w pełni świadoma niebezpieczeństw i pułapek grania prawdziwej osoby, zwłaszcza tak sławnej jak współczesna monarchini. Wyzwaniem było osiągnięcie kompromisu i wyznaczenie granicy między akuratnym portretowaniem osoby i popadaniem w karykaturę. „Nie chce się przecież, żeby publiczność widziała w tobie idealne wcielenie” – mówi - chce się, by wierzyli w to kim jesteś, i wybrali się z Tobą w podróż po wyobraźni. Jeśli wcielanie się w postać jest zbyt dokładne, zbyt imitujące rzeczywistą osobę, może się zdarzyć, że zbyt mocno i nachalnie narzuca widzowi prawdę o tej postaci. Czasem trzeba trochę z tego zrezygnować, bo w tak teatralnym dramacie może to osłabić zaangażowanie emocjonalne wodzów, zaangażowanie ich wyobraźni w to, co robisz, a co oni widzą”.
„ Ja również zrobiłam swoją dokumentację”- mówi aktorka - nie jestem geniuszem w naśladowaniu mimiki, a nawet gdybym była, to da się z tego uchwycić tylko jakieś 50- procent, z tego, jaka jest naprawdę ekspresja osoby którą się gra. Na początku byłam przerażona, bo Królowa ma przecież status ikony. Przed tą rolą stresowałam się tak, jak przed żadną inną. Praca z Penny Dyer była dla mnie nieocenioną pomocą. Ona ma bardzo niezwykły sposób podejścia do głosu. Znalazłam myśl, która zaczęła mnie odprężać, a która polegała na tym, że wyobrażałam sobie że jestem malarzem portretu - każdy dobry portrecista nie naśladuje niewolniczo obiektu, lecz maluje swoje spojrzenie na niego, reprodukuje osobę malowaną przez wyrażenie swojej własnej osobowości, swojej własnej psychologii - dlatego każdy portret jest inny. Obejrzałam wszystkie portrety królowej, do których miałam dostęp. Szkoda, że nie ma albumu, w którym zebrane byłyby wszystkie”.
„Oczywiście, trzeba pamiętać o starannym odwzorowaniu pewnych detali takich jak fryzura, dłonie, postawa, sposób poruszania się, głos - kontynuuje - w swojej przyczepie na planie miałam zdjęcia królowej i oglądałam je w każdej wolnej chwili. Czasami to było straszne, bo za każdym razem, kiedy je oglądałam, czułam się tak, jakbym ją zawiodła, zawiodła tę wewnętrzną osobę, do której tak bardzo chciałam się dostać. Jest taki bardzo krótki stary film, ok. minuty, Elżbieta ma wtedy jakieś 12 lat, wysiada z samochodu i podchodzi do kamery, żeby uścisnąć komuś rękę. To było dla mnie wzruszające. Oglądałam to bez przerwy. Im bardziej się jej przyglądałam tym bardziej niezwykła mi się wydawała, jako osoba, jako typ psychologiczny - jest sama w sobie taką żywa ikoną, jest tak bardzo sławna, a jednak nie wiemy o niej nic. Nie znamy jej. Ona nie jest kimś takim jak Tony Blair, takim kimś „do przodu”. Ona jest wycofana, ale nie neurotycznie, bez żadnego zmieszania czy zagubienia, jest bardzo spokojna i pewna siebie, ta wewnętrzna Elżbieta. Jest niesamowicie zdyscyplinowana i z takiej postawy jako punktu wyjścia wychodzi powoli. Bardzo walczyłam, starałam się, by to móc tak przedstawić.”
„Możliwość pracy ze Stephenem Frearsem była kolejnym bodźcem by dołączyć do projektu. Stephen jest prawie jak dyrygent, reżyseruje jak dyrygent- wyjaśnia Mirren - to tak, jakby słyszał tonację filmu w głowie i zgodnie z tym prowadził ujęcia, aktorów…”